BRUKSELA - DZIEŃ PIERWSZY | WPISY LUDZKIE-NIELUDZKIE (3)

sobota, maja 28, 2016

Nawet jeśli muszę oddać bloga na zaliczenie, nie potrafię pisać systematycznie. Lubię to miejsce w internecie ale go nie kocham i chcę Wam pisać coś tylko wtedy, kiedy czuję, że mam coś do opowiedzenia, a nie klepać kotlety na siłę.


Dzisiaj mam o czym mówić.

Opowiem Wam historię zeszłego weekendu w trzech wpisach. Zgodnie z cyklem poświęconym zachowaniu ludzi, znajdzie się w nich namiastka człowieka.

Agnes dwa miesiące temu wyprowadziła się na chwilę do Brukseli i nadarzyła się okazja, żeby ją odwiedzić. Tym razem w podróż wybrałam się z Łukaszem i Nicole, których towarzystwo wspominam bardzo miło (wrażenia i emocje jak na grzybach).

Do Belgii polecieliśmy samolotem koloru różowego (kto zgadnie jakim dokładnie, ten nie wygra nic), dwie godziny bez przygód i z dala od siebie (oddzielnie kupowaliśmy bilety). Zresztą za wybór miejsca trzeba było dopłacać, a ja jako Grażyna podróży wolałam uniknąć ceny „ekstra”.
W każdym razie, kupując bilety miesiąc przed wylotem, zapłaciłam 98 zł - w dwie strony.


Z lotniska Charleroi musieliśmy jeszcze godzinę jechać autobusem (koszt biletu 14 Euro), który zawiózł nas na dworzec Stamtąd odebrała nas Agnieszka i metrem udaliśmy się do centrum, gdzie mieszka. Wciąż jeszcze w niektórych miejscach (np. właśnie na dworcu) można spotkać uzbrojonych wojskowych,  którzy trzymając broń, przechadzając się po dworcu, budzą niepokój nie przed tym co jest, a przed tym, co się już wydarzyło w Brukseli.

Metro wygląda jak stare gdańskie tramwaje jadące na Stogi, niestety nie mam konkretnych zdjęć, więc musicie mi zaufać. W zamian dodaję uchwycone momenty i elementy:

Pierwszego dnia, a raczej wieczora (ok. 18:00 byliśmy u Agi) - czyli w piątek , udaliśmy się na zwyczajny spacer po mieście; Na naszej drodze pojawił się Pałac Królewski i






Muzeum instrumentów muzycznych, które tamtego wieczora uwieczniłam jedynie od tej strony.



Zupełnie przypadkowo trafiliśmy na coś, co wyglądało na cyrkowe wozy Parnassusa. Wydarzenie przypominało pijacki teatr obwoźny, gdyż aktorzy prowadzili swoje platformy z piwem w jednej i jointem lub papierosem w drugiej ręce.


Byliśmy na Wielkim Placu (Grand Place), na tórym znajduje się późnogotycki Ratusz, Dom Króla, a także kamienice, których trzy grupy reprezentują różne style. Pierwsza grupa to styl tradycyjny, druga – włoski renesans i trzecia, która zapowiada rokoko. Ja wrzucam wszystkie fotki losowo, bo powiem szczerze, że się na tym znam bardzo słabo (ale nie wcale). Zdjęcia są też z trzeciego dnia wycieczki, zrobione za dnia.







Na trasie zwiedzania był też pomnik sikającej dziewczynki (Jeanneke pis), ale nie jest to najbardziej popularna z sikających figurek w Brukseli (o tym w trzecim wpisie). Dziewczynka sika sobie radośnie w bocznej uliczce Getrouwheidsgang.



Nie zapomnieliśmy oczywiście skosztować regionalnego przysmaku, jakim jest rzadko spotykany na świecie kebab.


A ludzie? Ludzie mnie nie denerwowali wchodzeniem pod nogi, bo sama byłam na wycieczce. Byłam właśnie tymi ludźmi, którzy blokują ruch. Wejście w tę rolę było wręcz nieodczuwalne.


Kolejne dwa wpisy pojawią się niebawem!










Może Ci się spodobać

0 komentarze

Ja na Facebooku