Miałam już łyżwy na nogach. Kilkukrotnie. Za pierwszym razem, jako trzynastolatka. Wtedy, choć było to nowe, nie czułam strachu. Przewracałam i podnosiłam się co chwilę. Ktoś mnie raz "podciął". To nic, nawet się nie otrzepywałam po upadku. Wyjeżdżałam na środek nie myśląc o tym, że za chwilę znów upadnę.
Dzisiaj weszłam w łyżwy ponownie. Po kilku latach. Nikt mnie nie "podciął", nie przewróciłam się ani razu. Jeździłam przy bandzie. Bałam się jej puścić, ale w końcu dałam radę. Chwiałam się przez chwilę, później zaczęłam utrzymywać równowagę i jechać. A w mojej głowie były myśli: "Byle się utrzymać, byle nie upaść".
A to nie był wpis o jeździe na łyżwach.
- środa, listopada 11, 2015
- 5 Komentarze