Mało pożądany etno-szalik z etno-sklepu.

piątek, listopada 08, 2013

Czwartek był szarym dniem. W sklepie zawsze było ciemno, bo mimo że znajduje się przy Długiej, to wchodzi się od uliczki bocznej. Kamienice ograniczają dostęp do słońca. Nawet kiedy stałam z bursztynami (i bursztynami, a także bursztynami) na zewnątrz (na Długiej), to byłam pierwszym stoiskiem (Stoiskiem. Byłam. Ja), do którego słońce już nie docierało.

Czwartek był szarym dniem. Czytałam książkę Cecelii Ahern pt. "Kraina zwana Tutaj". Wciągnęła mnie ona w tę krainę. Każda książka Ahern w każdą krainę mnie wciąga. Zawsze bronię się przed tego typu lekkimi powieściami, z kilkoma elementami fantastycznymi, z miłością i SZCZĘŚLIWYM ZAKOŃCZENIEM. Bronię się przed tym, co czytają wszyscy (nie chcąc być przy tym hipsterem!) Nie czaję zajebistości Paulo Coelho, nie lubię książek przereklamowanych. Nigdy nie obronię się przed C. Ahern, bo ją uwielbiam i nie wiem, czy polecam niczym Iza Małysz/Ewa Wachowicz.

Czwartek był szarym dniem. Kostki brukowe błyszczały od deszczu. Niech to ch. Właśnie mi się przypomniał taki program, w którym wybierali jakieś dziewczyny do stworzenia zespołu. Kręcili teledysk, coś tam i dużo wody poszło, bo ulica powinna wyglądać jak po deszczu. Nie padało (A MIAŁO). Głupie to było. Ten program, ale przede wszystkim to, że właśnie mi się przypomniał i, że go oglądałam. 

Czwartek był szarym dniem. Wietrzyk wiał sobie  przez otwarte drzwi prosto na mnie, bo biurko tak stoi, że wiatr wiać prawo na mnie ma. Wstałam i zamknęłam drzwi (ponura moja twarz przy tym była, choć ważne to nie jest). Wróciłam do czytania, które co jakiś czas przerywałam spoglądaniem na zegarek z nadzieją, że minęły już dwie godziny, a nie piętnaście minut, jak to w rzeczywistości wyglądało.

CZWARTEK BYŁ PASKUDNYM DNIEM. Do sklepu wszedł sobie pan. Gruby, lecz żaden z niego sympatyczny bulbasek. Pan bulbas z fioletowym nosem. Przyniósł ze sobą zapach wódeczki. Albo wiśni. Albo porzeczki.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się, bo ja się uśmiecham do wszystkich, którzy tu przychodzą, gdyż prawie nikt tu nie przychodzi.
-Gdzie ta miła pani, u której kupuję szaliczki?- Coś takiego powiedział. Wskazałam mu więc drzwi naprzeciwko, gdzie znajduje się orientalny etno-sklep "Etno". Pan coś pogadał, rzucał głupimi żartami, a ja się stresowałam, bo często się stresuję. Za chwilę wychodzi i pyta:
-Jakie szaliczki pani lubi? Różowe? Pomarańczowe?
-Żadne z tych (Odpowiedziałam podobnie i się wstydziłam, bo tak, jak się stresuję, często się wstydzę)
Pan zwraca się do pani z orientalnego etno-sklepu:
-Proszę zapakować szalik, który będzie pasował do czarnych oczu. (A ja myślę: "NIEBIESKICH. Zresztą na ch. mi szaliki od obcych, pijanych panów - Sytuacja stresująco - krępująca). 
Wraca po chwili, znów z pytaniem:
-Co czytasz? - Ciągle zadaje pytania, NORMALNE pytania, a ja zaczynam go nie lubić.
-Książkę. 
-KSIĄŻKĘ - powtórzył, jakby czekając, że mu może podam tytuł. - Kurde, książkę czyta.Masz, niech ci się dobrze nosi.
I rzuca mi na biurko reklamówkę z szalikiem dość brzydkim w środku, a ja mówię, że nie przyjmę, bo nie i o, ale to na nic. Pan sobie poszedł i mi prezent zostawił. Nie chciałam go zwrócić, ale etno-pani z etno-sklepu "Etno" i powiedziała, że pan tak ma i tak robi, że lubi komuś szaliczek kupić (jak zwykle, nie byłam wyjątkowa :). I, że mogę sobie szalik wymienić. To poszłam i wymieniłam sobie szalik w kratkę na etno-szalik z etno-sklepu. Mam więc pamiątkę i historię, którą mogłam Wam opowiedzieć w kilku zdaniach albo w ogóle jej nie opowiadać.

Agnieszka Wojas (znowu mi kazała napisać coś o sobie) zrobiła nam dzisiaj pyszną gluten-free, konserwanty-free kolację. Dzień wolny od facetów (czyli DZIEŃ JAK CO DZIEŃ :), kurczak, a nawet ziemniaki (już zapomniałam jak smakują) i grzyby leśne (czyt. pieczarki z biedrĄki). Bardzo pyszne. Dosyć spoko kuchcik Wojas, trochę słone :*






Może Ci się spodobać

3 komentarze

  1. śliczny szalik

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan starał się po prostu być miły, a że miły jest zapewne dla całego świata z wyłączeniem płci męskiej - cóż, tak to już tacy panowie mają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super,że Ci dał szal.Osobiscie zazdroszcze:)

    OdpowiedzUsuń

Ja na Facebooku