DAWID PODSIADŁO | PARLAMENT | LILLY HATES ROSES | 18.10.

sobota, października 19, 2013

Moi drodzy, mili, niemili.

Nie pisałam już trochę czasu, bo jak się okazało, trudno w centrum miasta o założenie normalnego i zdrowego internetu. Wpis kolejny, czyli właśnie ten, miał opowiadać o tym, jak to Agnes (muszę o niej pisać, bo ona zawsze mi każe – teraz nie kazała, ale na pewno będzie jej miło) i ja od roku szukamy swojego miejsca w Gdańsku, jak bardzo prowadzimy koczowniczy tryb życia. Przygotowałam zdjęcia z przeprowadzek, których doświadczyłyśmy milion. Zamierzałam też powiedzieć o spełnianiu się w nowej pracy (rola, którą gram: sprzedawczyni w sklepie z biżuterią – bursztyny, dużo bursztynów, świeczek, mosiężnych Neptunków, drewnianych matrioszek itp.). Tam jest super i, o dziwo, nie ma w tym ironii. Umiem być już miła dla ludzi. Trochę sukces. O pierwszych krokach stawianych w dziennikarstwie pisać chciałam, ale nie napiszę. Moja super policealna szkoła, spełnienie marzeń (w rzeczywistości: zapełnienie dziury po burzliwym i nieudanym związku z UG – naprawdę wolałabym studia, ale w tym roku to już... ten... bombki strzelił), postanowiła spóźnić się z rozpoczęciem roku o dwa tygodnie! Rozpisałam się o tym, o czym nie chciałam, więc przejdę teraz do rzeczy.

UWAGA!

Temat dzisiejszego wpisu to : Koncert Dawida Podsiadło w gdańskim... „Parlamencie”

Ci, co odwiedzali mojego dawnego i nieistniejącego już bloga, o tej muzycznej fascynacji wiedzieli (pisałam o płycie „Comfort and Happiness”). Dawid był już w Trójmieście razy kilka (ile?) a mi nigdy nie było po drodze. Tym razem znalazłam czas na spełnienie i tego małego marzenia i dotarłam na to wydarzenie. Tak, WYDARZENIE, nie jakiś tam koncercik.

Zastanawiałam się jak to będzie się przedstawiać – ludzie będą się kiwać i ja też. Bo ta płyta to taka muzyka do herbaty na parapecie, do pokoju wypełnionego poduszkami, do spaceru w deszczu, do biernej próby wyjścia z depresji i weltszmercu. NIE!

Kiedy Dawid pojawił się na scenie, moc i siła takie dziwne razem z nim wyszły. I nie była to nostalgia taka jak w domu, a najbardziej pozytywna moc, najpiękniejsza. Taka, która krzyczy do ciebie, do Twojego środka. Mówi, żebyś to, co masz w sobie ukryte, pokazał. Wokal Podsiadło na żywo jest Twoją silną emocją, która się budzi po długim śnie. Czujesz to wtedy, gdy on śpiewa cover piosenki „Eyes on me” (pierwszy słyszałam cover, oryginał przed chwilą). Rozrywa cię to na milion kawałków, ale w sposób pozytywny. Sprzeczność.

Poza-muzycznie – Cenię Dawida za poczucie humoru – trafia to do mnie na sto procent, a moje poczucie humoru trochę ciężkie czasem bywa (bo albo go nie mam, albo mam za bardzo). Chłopak może się wydawać aspołeczny, ale ty tego tak nie odbierasz. Kontakt z publiką na plus, a PUBLIKA drętwa, jakby tylko przyszła dla „Nieznajomego” i „Trójkątów i Kwadratów”. Ja na koncert poszłam bez towarzystwa (pierwszy raz w życiu), ale towarzystwo spotkałam (liczba osób 2: czyli trzy szalejące osoby wśród ilu tam – trzystu czy tam miliona(?) kołków i słupów). Polecam „samotne” koncerty.

Po tym, jak widziałam występ Dawida w programie u Kuby, czy też w „20m2 Łukasza”, nie sądziłam, że tyle w nim energii. Jestem pełna podziwu, że osoba w moim wieku, z polskiego świata muzycznego, osiągnęła taki sukces i do mnie trafiła (jestem okropnie wybredna). I to po programie X factor, a wszyscy wiemy jaka historia się zazwyczaj po takich talent-szoł maluje.

Jak mogłam zapomnieć! Koncert Dawida Podsiadło poprzedził występ duetu Lilly hates roses, który Dawid zaprosił do swojej trasy koncertowej. To młodzi ludzie, którzy tworzą muzykę, bardzo ciepłą na zimny czas. Niektóre utwory przypominały mi mojego ulubionego, przedziwnego Keatona Hensona, czyli jestem jak najbardziej na tak. A i tu publiczność zawiodła. Może i nie były to „hity do tańczenia” i wszyscy przyszli do „Parlamentu” głównie dla Dawida. Na występie Lilly hates roses szmery, ludzie nie potrafiący słuchać, odebrali niestety dużą część magii występu...

Mogę powiedzieć, że to najlepszy koncert na jakim byłam – bałam się tego zdania, ale je napisałam, aa!

A to kilka zdjęć zrobionych „na pamiątkę” tosterem, rowerem i Nokią 3310, hej!


Może Ci się spodobać

1 komentarze

Ja na Facebooku