Kocham uciekać.

czwartek, listopada 27, 2014

Lubię i często odwiedzam stronę na facebooku: "Z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń - wzruszenie ramion." Tak sobie przeglądam i mówię do siebie w głowie: "To jest o mnie, to głębokie, tak się czuję, to jest o mnie, to znam, to słabe, a to o mnie."  No właśnie.


"Żeby uciec, trzeba dokładnie wiedzieć nie tyle dokąd, ile skąd się ucieka."
Wiktor Pielewin*
*Teraz jako poważna blogerka (autoszyder) powinnam napisać, że zachwycam się autorem, bo... Oczywiście nic o nim nie wiedziałam, dopóki nie sięgnęłam do pewnego źródła (wiadomo). Cytat przypadkowy, ale wtedy (kiedy?) do mnie p r z e m ó w i ł.


U mnie wygląda to tak, że zawsze chcę uciekać.

Kiedy jeszcze mieszkałam w Pasłęku (Palermo, Paryż Północy - tak to tam!) nienawidziłam tego, że nic się tam nie działo. Monotonia, rutyna, każdy wiedział, kto jest kim. Nawet jak myślał, że nie wie - I TAK WIEDZIAŁ. Wszyscy byli wszędzie. Na wakacje, krótkie wolne zdarzało uciekać mi się tu - nad morze. Oddychałam, jakoś tak inaczej żyłam, nigdy nie myślałam o życiu jako trudnym i zawsze chciałam zostać.

Pewnego razu zostałam.

Cieszyłam się, bo mogłam mieć nowe życie i spełniać marzenia, świat był cały mój, był taki świeży. Stałam się częścią i myślałam, że w to wrosnę. Nie wrosłam.Teraz chcę uciekać tam, skąd przyszłam. Ale nie na zawsze. Na chwilę. To taki azyl, gdzie mogę się naładować. Tak on wygląda. Nie lubię siedzieć w nim długo, bo wtedy się przegrzewam.


Praktykuję też inny rodzaj ucieczki: od siebie do siebie. Lubię ludzi, ale czasami nie. To oczywiste.
Bywa, że jestem towarzyska jak...(zupełnie nie wiem). Nie mogę usiedzieć w domu, chcę do ludzi, chcę ludzi i ludzi. Chcę się chichrać (uwielbiam to słowo), tańczyć z nimi i rozmawiać, a później na jakiś czas wychodzę z tego życia, do mojego pudełka z barierkami (tak - PUDEŁKO Z BARIERKAMI), które sama sobie wytworzyłam.

Dalej chcę uciekać. Chcę uciec stąd do innego miejsca, do innej oazy, nowego pudełka. Chcę być w wielu miejscach w Polsce i na świecie, szukać szczęścia tu i gdzieś indziej, dopóki mi się nie znudzi.
Dopóki nie znajdę "domu", w którym będzie mi umiarkowanie ciepło i nie będę chciała z niego odejść, "przystanek końcowy - proszę wysiadać".

Do zobaczenia :)

Wpis ten dedykuję Magdzie (BO MA MNIE W ZAKŁADKACH:D), Surykacie (bo jest najmilszym zwierzątkiem) i Agnes (mówi, że to dzięki jej zdjęciom w niektórych postach  osiągnę sukces).

















Może Ci się spodobać

2 komentarze

  1. Najslodsze pozdrowienia ever!
    wpis zacny, buziam silnie mocno z Wrzeszcza.
    Sury

    OdpowiedzUsuń
  2. "Paryż Północy" - padłam! :D
    lubię Twoje niekonwencjonalne przemyślenia ;).
    pozdro z #przymorza

    OdpowiedzUsuń

Ja na Facebooku