Na kuchni znam się niczym świnia na gwiazdach. Niemal wszystko, czego się dotknę zamienia się w węgiel, ewentualnie rozpada na małe kawałki. Ostatnio zrobiłam sobie zwykłą sałatkę z biedronkowego mixu sałat i nie dało rady jej zjeść, bo przez przypadek dodałam o sto kilogramów soli więcej niż było potrzebne. Generalnie Oryl w kuchni = syf i katastrofa. Tak też twierdzi Agnes, ale tym...
- sobota, września 28, 2013
- 0 Komentarze