BRUKSELA - DZIEŃ 2 i 3 | WPISY LUDZKIE - NIELUDZKIE (5)

wtorek, czerwca 21, 2016

Dzień drugi w Brukseli, czyli niedziela, zaczął się dla nas późnym popołudniem. W związku z tym, że wróciliśmy z Amsterdamu około drugiej w nocy i przez kolejne dwie godziny błądziliśmy po Brukseli (zwiedzając przy tym zupełnie przypadkowo), należał nam się solidny odpoczynek.

W niedzielę byliśmy w Królewskich Muzeach Sztuk Pięknych. Chcieliśmy zobaczyć sztukę nowoczesną, ale wystawa była niedostępna. Pani pracująca w kasie zaproponowała nam Musée fin de siècle. Wystawa obejmowała lata 1868 - 1914 i zawierała między innymi sztukę realizmu, socrealizmu, a także symbolizm i elementy architektury Art Nouveau.










Moje ulubione obrazy to wizerunek Ofelii (swego czasu miałam fioła na punkcie wyszukiwania wizerunku Ofelii jako topielicy) oraz strasznie dziwne dzieło  (nie wiem niestety czyjego autorstwa i jakiego tytułu - zdjęcie, które temu zrobiłam, rozmazało się -  pamiętam, że tytuł związany był z tajemnicą)


Były też dzieła, które mnie trochę raziły, jak np. ten obraz:
Wybraliśmy się również pod fontannę sikającego chłopca (Manneken pis) - jest to symbol Brukseli, z którym wiąże się kilka legend, oto jedna z nich:
W XIV w. Bruksela została zaatakowana i była oblegana. Najeźdźcy chcąc zdobyć miasto zaplanowali, iż podłożą materiały w murach miasta i dostaną się łatwo do środka. Jednak mały chłopiec imieniem Juliaanske, szpiegując agresorów, odkrył miejsce, gdzie zaraz miał nastąpić wybuch. Widząc co się dzieje, oddał mocz na palący się lont, czym uratował miasto.
Czasem figurkę z brązu przebiera się w różne stroje tematyczne. 

Później poszliśmy do pubu Le Cercueil, który przypominał dom pogrzebowy. Na ścianach pomalowanych na czarno wisiały wieńce, a za stolik, na którym postawiliśmy trunki, służyła trumna przykryta plexi. Przezroczyste tworzywo umożliwiło nam zobaczenie sztucznego szkieletu.

W poniedziałek, ostatniego dnia wycieczki udaliśmy się do Parlamentarium. Jest to miejsce, w którym można, poprzez zwiedzanie i elementy interaktywne dowiedzieć się wiele o UE, jej historii i wpływie na rozwój Europy.

Ciekawostka: Przy wejściu można było pójść za winkiel i strzelić sobie niekorzystną fotkę z wybranym przez siebie tłem.


Dopiero ostatniego dnia zjedliśmy belgijskie frytki i to w najstarszym i chyba najlepszym miejscu w Brukseli - Maison Antoine, które działa od 1948 r.  Frytki w miejscu z tradycją smakują najlepiej. 


Kiedy wracaliśmy do Agnieszki, zatrwożył mnie pewien widok, a mianowicie porozstawiane na pięknym placu namioty, w których mieszkali bezdomni. Piękno placu zamiast zapachem kwiatów tam rosnących, przykryte było odorem -  żeby to źle nie zabrzmiało - ciężkiej biedy. Dlaczego nikt tego nie kontroluje?

Około 18:00 wyjechaliśmy już na lotnisko. Lot był trochę opóźniony i pierwszy raz w życiu przeżyłam turbulencje, które zdecydowanie były najmniej przyjemną częścią podróży. 


W Gdańsku wylądowaliśmy o północy i tak zakończyła się  ta wspaniała przygoda.

Trzy wpisy z wycieczki dodałam w ciągu miesiąca, czego nie zrobiłam celowo, ale miło mi jest do tego wracać, po raz kolejny przeglądając zdjęcia, ubierając tę podróż w słowa po dość długim czasie.

Zostawiam Wam jeszcze kilka zdjęć na zakończenie tego "tryptyku".













Może Ci się spodobać

1 komentarze

  1. Pamiętasz jak żegnalismy Agnes przed wyjazdem i poszlam z Tobą do sklepu w płaszczu,zimowym szalu i skarpetach frotte?hahaha
    ps.Pieknie pozujesz na pierwszym zdjęciu.

    OdpowiedzUsuń

Ja na Facebooku